literature

Bo Ruskom nie nalezy ufac. Nigdy!

Deviation Actions

Akatamaryna's avatar
By
Published:
974 Views

Literature Text

'Bzzz'. Dzwonek do drzwi obwieścił przybycie gościa. Feliks jęknął. Cała ta gromada zamierza przyjść przed czasem? - myślał. Jego przyjęcie urodzinowe zaczynało się dopiero za dwa dni! 'Bzzz'. A może by tak uciec? - przemknęło mu przez myśl po drugim sygnale dzwonka. – Generalnie można by udać, że się wyszło.. na zakupy na przykład. A jeżeli to kurier z naręczem prezentów dla niego? - ta perspektywa wydawała się kusząca, jednak nie ma co się oszukiwać – gdy któreś z personifikacji państwa ma urodziny, innych nie może na nich zabraknąć. Takie odwiedziny miały same pozytywy. Bynajmniej dla gości. Solenizant otrzymywał tylko wielki bałagan poimprezowy i prezenty. Najczęściej nietrafione. Bo po co się spinać i kupić coś odpowiedniego? Można równie dobrze wygrzebać starą rzecz z szafy. Byleby jakoś wyglądało. Będzie taniej.
Trzecie 'Bzzz' było jeszcze bardziej natarczywe. Feliks westchnął i zwlókł się z kanapy, na której poddawał się swojemu ulubionemu zajęciu – aktywnemu wypoczynkowi. Polska po prostu nie cierpiał bezczynnie leżeć! Działał w myśl zasady: „Sport to zdrowie". Wypoczywał, więc aktywnie. Nie tylko samo wylegiwanie się w łóżku, czy na kanapie. Leżenie i oglądanie telewizji. Leżenie i spanie.
Leniwie podszedł do drzwi i otworzył je. Na ganku stała młoda kobieta. Delikatnie falowane włosy, spływały jej na plecy jasną kaskadą, a zza ucha uśmiechał się mały kwiatek. W ręku trzymała torbę podróżną i ładnie zapakowaną, dosyć dużą paczkę.
- Witaj Feliksie – powiedziała uśmiechając się szeroko.
- Węgry! Cieszę się, że jesteś! Totalnie! - w Polaka wstąpiła niesamowita radość na widok najlepszej przyjaciółki. - Wchodź, zapraszam.  Jesteś moim pierwszym gościem.
Dziewczyna śmiało przekroczyła próg, przeszła przez hol i mijając drewniany łuk znalazła się w salonie. Odkładając torbę rozejrzała się krytycznie po pokoju. Wymięta narzuta na kanapie, kurz, a nawet drobna pajęczyna w rogu, świadczyła niezbyt dobrze o jego gospodarzu. Pokręciła głową i popatrzyła na stojącego przed nią blondyna.
- Wybacz, że tak wcześnie, ale widzę, że przybyłam w samą porę, żeby pomóc Ci doprowadzić dom do porządku.
- Przecież tu jest czysto! – Feliks rozejrzał się dookoła. - Niedawno sprzątałem. Tak jakby na święta… Chyba. – zakończył kulawo po chwili namysłu.
- Chyba, na ubiegłowieczne – zmrużyła oczy. – Masz gdzieś jakąś miotłę, ściereczkę do kurzu, czy coś w tym rodzaju?
- Nie mów, że chcesz u mnie, generalnie, posprzątać!
Elizavietta pokręciła głową – Tylko ci pomogę. Nie zamierzam tego całego syfu…
- Nie kończ.. Przyniosę, co trzeba. - Polak podrapał się w głowę i ogarnął pokój wzrokiem. -  Tylko gdzie się podziała szczotka, tak generalnie? - zapytał niezbyt przytomnie.


* * *

Po trzech godzinach mozolnej pracy, czyli po wysprzątaniu [nie do końca dogłębnym, ale zawsze!] feliksowej łazienki, kuchni [ta była jednak względnie czysta, o dziwo], sypialni [w tym przypadku zaniechali działania, gdy Liza znalazła koronkowe, różowe stringi], gabinetu i salonu oraz po morzu wylanych przez Polskę łez, ponieważ jego paluszek przyozdobiło małe skaleczenie, po złamanym paznokciu Węgier i po znalezieniu martwej myszy, przyjaciele zasiedli na kanapie. Wycieńczeni, ale zadowoleni z wykonanej pracy. Elizavietta rozparła się wygodnie.
- Może drinka na pokrzepienie? Powiem Ci, że on totalnie postawi Cię na nogi. Zobaczysz – Feliks podszedł do barku z alkoholami i wykonał swój popisowy miks - „Uciekającego Moskala". Wręczył dziewczynie szklankę, a ta podziękowała skinieniem głowy.
- Ciekawe, co się będzie teraz działo… – powiedziała w zamyśleniu.
Blondyn popatrzył na nią uważnie okręcając własną szklankę dookoła osi. – Co masz na myśli?
Węgry uśmiechnęła się szeroko. - No wiesz.. Na prawie każdym przyjęciu, coś się dzieje. A to ktoś coś podpali, albo sprawi, że wybuchnie. Nie wspominając o waszych wrzaskach w delirce. Pamiętasz urodziny Gilberta?
Feliks wybuchnął śmiechem. Oczywiście, że pamiętał. Nigdy nie słyszał takich przekleństw, jak wtedy, gdy Francis wylał na spodnie solenizanta sok wiśniowy. Beilschmidta tak to wkurzyło, że naprawdę zaczął ostro wyklinać Francuza. Żabojad nie pozostał mu oczywiście dłużny i gdyby nie szybka interwencja Ludwiga i Arthura, zapewne doszłoby do rękoczynów. Chociaż z drugiej strony, taka jatka byłaby na pewno niezmiernie ciekawa..
- Albo przyjęcie Natalii? - Eliza pokręciła z uśmiechem głową i upiła łyk drinka. - Zaprosiła tylko Rosję i liczyła Bóg wie na co..
'Bzzz' rozległo się po raz czwarty dzisiejszego dnia. Feliks, dalej łudząc się widokiem kuriera, otworzył drzwi. Jednak nawet doręczyciel z TIR-em pełnym prezentów byłby mniejszą radością, niż ten, który stał przed nim, lekko się uśmiechając.
- Toris? Przecież miało Cię, tak jakby, nie być – Polska wpatrywał się ze zdziwieniem [i trochę głupkowatą miną] na przyjaciela.
- Przeszkadzam? Jak chcesz, to mogę sobie iść.. - powiedział brunet z zamiarem odwrócenia się i odejścia.
- Coś Ty! Totalnie się cieszę. Właź – Feliks podał Litwie rękę na przywitanie i wyszczerzył zęby. - Co wy się tak wcześnie zaczęliście zjeżdżać? Liczyliście na kieliszeczka przed imprezką, przyznać się!
- My? - spytał Toris, który dopiero co wszedł do salonu. - Och, witaj Elizo.
- Miło, że wpadłeś. Każda pomoc się przyda – odpowiedziała dziewczyna.
Litwa usiadł, a następnie popatrzył na przyjaciela. - O czym ona mówi?
- Wszyscy, którzy przychodzą przed czasem, zostają generalnie zagonieni do katorżniczej pracy – Polska uśmiechnął się radośnie i podał drinka przyjacielowi.
- To może ja już sobie pójdę.. Późno się tak jakoś zrobiło.. Zostawiłem żelazko na gazie. I zapomniałem dać jedzenie chomikowi.. - Litwin zaczął wstawać.
-  Przecież sobie tak jakby zażartowałem. Siedź spokojnie – przeciągnął się Łukasiewicz. - I nie kłam, Twój chomik odszedł do krainy wiecznych łowów w sierpniu.
Elizavietta wywróciła oczyma, a Toris puścił 'oczko' do Polaka.
- Co wy w ogóle robiliście przed moim przyjściem? - zaciekawił się brunet
- Coś Ty taki totalnie ciekawski? Kociej mordki chcesz dostać? - zaszydził Feliks.
- Ciekawość..
- ..To pierwszy stopień na Sybir.. czy jakoś tak.
- Wspominamy dawne przyjęcia urodzinowe – wtrąciła się Eliza.
Toris uśmiechnął się.
- Co się tak szczerzysz? - zapytał niezbyt uprzejmie Polska, mimo że sam usta miał wygięte w szerokim uśmieszku. Wiedział, że tym pytaniem zmusi Litwę do wyjawienia powodu jego wesołości.
- Pamiętasz urodziny Ivana?
- Te, kiedy dałem mu książkę..? - Polska uśmiechnął się szelmowsko.
- Dokładnie!
Przyjaciele wybuchli śmiechem. O prezencie Łukasiewicza mówiono później długo i głośno. Feliks podarował wtedy Rosji „Leksykon sowieckich pieśni patriotycznych". Jego mina, po otrzymaniu prezentu – bezcenna. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie i szok. Kontrastowało to idealnie z uśmiechem i zadowoleniem, malującym się na obliczu Polski, który niestety musiał dość wcześnie wyjść, więc nie widział reakcji Moskala, gdy ten odkrył, co było prawdziwym podarkiem.
- Zima, -30 stopni, a Ivan idzie rozpalić ognisko. Chociaż idzie nie jest dobrym określeniem – Toris zamyślił się. -  Był zbyt pijany.. W każdym bądź razie, jakoś mu się udało. Bełkotał coś w stylu „Już ja pokażę temu Polaczkowi, gdzie mam jego prezent". A potem wrzucił leksykon w ogień. Płomienie trzasnęły w powietrze, jakby je ktoś polał benzyną. A Ivan niesamowicie się zdziwił. I bardzo zdenerwował. Co tam było? Śliwowica? - Spytał śmiejąc się Litwa.
- Coś Ty! Najczystszy, najbardziej klarowny spirytus! To on się najlepiej pali! Jak chcesz, mogę dać Ci namiary..
- To dlatego tak płonęło! Ivan wyklął Cię wtedy i obłożył jakąś dziwaczną klątwą.  Bo jak strzelam to Ty sprawiłeś, że zniknął mu zapasik wódki?
- Bingo stary! I kto tu jest tak totalnie świetny? Ja! Nikt inny nie wpadłby na pomysł kupienia idiotycznej książki, wycięcia środka i włożenia tam spirytusu! A następnie schowania całego zapasu wódki. A myślałem, że Ivan jest mniej głupi…
Przyjaciele zaczęli się śmiać.
- Ale to on zaczął! Od tego różowego szalika dla mnie..
- Amarantowego – poprawiła Liza. - Wy, mężczyźni w ogóle nie znacie się na kolorach!
- Jak zwał, tak zwał – uśmiechnął się lekko Feliks. - A szaliczek, mimo że.. amarantowy, jest totalnie odjechany! Do dziś go noszę.
Nie było tajemnicą, że Polak uwielbia kolor różowy. Mimo że „skrzętnie" to ukrywa. Ale nie od dziś wiadomo, że Łukasiewicz to papla – zwłaszcza po czymś mocniejszym.
- Rosja jednak odwdzięczył się pięknym za nadobne!
Polska zgromił Elizaviettę wzrokiem. - Szefo się totalnie zirytował. 95 innych osób również. Aferę mamy do dziś *. Nie mówię, że to była jego wina.. Ale mógł dać mi koniak!
- Odwdzięczyłeś mu się płytą. W sumie to ta dziewczynka nawet ładnie śpiewała.
- Ivanowi też się podobało. I chyba tylko on i Ty nie wiedzieliście, że to śpiewa chłopak – wyszczerzył się Toris.
-"The best of.. Justin Bieber" . Samo imię wskazuje na płeć. A że ktoś ma taki, a nie inny głos... Może w dzieciństwie został wykastrowany? Albo przeszedł operację zmiany płci? W końcu to jego sprawa, jaki jest beznadziejny, jako chłopak i nie należy mu dokuczać – powiedział z powagą Łukasiewicz, a następnie westchnął. - Generalnie to ciekawe, co mi braciszek sprawi w tym roku.


* * *


- Towarzyszu Polsko! - Na progu stał Ivan. O dziwo, nie miał żadnej paczki na podorędziu. Feliks uśmiechnął się. Wiedział, że on coś knuje.
- Witaj i zapraszam – gospodarz poprowadził Ruska do salonu.
W pokoju przebywali już goście. Przyjęcie trwało w pełni. Czechy plotkowała z Węgrami na tematy botaniczne, Toris wraz z Anglią i Łotwą wymieniał poglądy na temat motoryzacji, Ludwig siedział na kanapie i popijał martini, natomiast Felicjano gdzieś się zapodział. Państwa bałkańskie grały w Monopoly przy stole w kuchni, a Chiny piekł ciasteczka. W rogu salonu, niedaleko barku, stał stolik, na którym ulokowane były prezenty dla solenizanta.
Feliks stracił zainteresowanie nowo przybyłym, gdyż ponownie usłyszał dźwięk dzwonka. Tym razem gościem okazał się Francis. Złożył mu wylewne życzenia, całując go trzykrotnie w policzek. Polska zarumienił się i mruknął jakieś podziękowanie. Francja oddalił się w kierunku barku, gdzie spotkał Ivana. - Ciekawe po ilu 'głębszych' zacznie się do kogoś kleić – przemknęło przez myśl Feliksowi. Przyjęcie trwało, schodzili się coraz to nowi goście.


* * *

- Uwaga! Chciałbym coś zakomunikować! - Rosja ustał na taborecie pośrodku pokoju. - Jako że mój długo, hic - czknął - letni towarzysz Polsza ma dziś urodziny, chciałbym, hic, by przyjął ode mnie ten prezent! - zeskoczył ze stołka i podbiegł do drzwi, wychodząc na dwór. Nikt za nim nie poszedł, wszyscy osłupieli.
- Uciekł? O lepszym prezencie nie mogłem marzyć – Łukasiewicz szepnął do Torisa.
- Zgaście światło – dobiegło z dworu. Alfred, znajdujący się najbliżej wyłącznika, spełnił polecenie Ivana.
- A jednak nie poszedł – Polak posmutniał.
W drzwiach ukazało się.. wysokie coś. Nikt dokładnie nie potrafił zidentyfikować przedmiotu, gdyż przykryty był on materiałem od czubka, aż do kółek [najprawdopodobniej od wózka]. Prezent był wysoki na 1.6 metra, i szeroki na 100 cm. Ivan delikatnie pchał ów podarek, który dzięki kółeczkom poruszał się po drewnianych panelach Polski cicho niczym najnowszy model odkurzacza, firmy Zelmer.
- Odkryj go na końcu, towarzyszu, hic – rzekł.
Można to uznać, za swoisty sygnał, że prezenty można zacząć otwierać. Feliks, ciekawy swych podarków, w trzech susach dotarł do stolika na którym się takowe znajdowały. Wziął do ręki pierwszy. Mały i lekki. Na papierze w różyczki napisane było 'od Francisa'. Polak zerwał ozdobne opakowanie. Jego oczom ukazała się płyta. Nie byle jaka! Była to płyta z autorskimi piosenkami Francji. Z jego wykonaniem.
- Cóż.. Nie wiedziałem, że śpiewasz. Dziękuję – mruknął, szukając wzrokiem darczyńcy.
- Vous l'avez deviné babe** –  powiedział Anglia i skrzywił się demonstracyjnie. - Francis wyszedł, ale kazał Ci TO przekazać.
Łukasiewicz kiwnął głową. Wziął kolejny prezent. Nawet nie musiał czytać od kogo. Patelnię mogła dać tylko jedna osoba.
- Dzięki, Liz – wyszczerzył się.
- Nie ma sprawy. Patelni nigdy nie za wiele. W lodówce masz jeszcze tort – odwzajemniła uśmiech.
Kolejne opakowanie. Miękkie. Od  Austrii. - Znając Rodericha, będzie to wspaniale wyglądać, co, w jego mniemaniu, zrekompensuje zawartość - pomyślał. Tym razem Polak się pomylił. Fakt, opakowanie było ekskluzywne, jednak zawierało w sobie najlepszą potrawę świata – Paluszki!
- Dzięki Austrio! - solenizant rozejrzał się. - Gdzie on jest?
- Dostał ważny telefon i musiał wcześniej wyjść – powiedziała Elizavietta. - Kazał Ci jednak złożyć jak najlepsze życzenia urodzinowe.
- Podziękuj mu ode mnie – powiedział i zaczął oglądać następny prezent.
Mała karteczka. Cóż to jest? WIZA! Nie wierzył własnym oczom.
- No tego to się nie spodziewałem Alfredzie. Wszystko, tylko nie to!
- Ale chyba się cieszysz? - Ameryka lekko wysunął dolną wargę.
- Oczywiście, totalnie! Dziękuję.
Kolejny prezent był zapakowany w zwykły szary papier. Jednak kształty nie mogły mylić. Pytanie tylko: 'Od kogo?'. Feliks rozejrzał się po sali. Vladimir*** pomachał mu z uśmiechem.
- Dzięki. Musimy kiedyś się umówić, by to.. skonsumować – Feliks nie był co prawda Rosją, ale dobrą wódką nie pogardził.
Rozpakowywanie prezentów trwało. Polska dostał jeszcze między innymi książkę ["Ostatnie Życzenie" – o dziwo – polskiego autora], kompletnie nieprzydatny zestaw porcelany, płytę z muzyką, czapkę-pilotkę [od Anglii – "Za zasługi wojenne"], kilogram wurścików, jakiś chiński szmelc nie wiadomo do czego oraz wiele innych – mniej, lub bardziej przydatnych rzeczy. Gdy rozpakował swój ostatni prezent – bon na zakupy w drogerii, Ivan przemówił.
- Towarzyszu, teraz mój prezent, da? Przynieś mi zapałki i zgaś światło.
Kiedy jego polecenie wykonano, powoli i delikatnie zdjął materiał. Oczom gości, zebranych na urodzinach Feliksa, ukazał się wielki tort, postawiony na stoliku na kółkach. Ciasto było kakaowe, a polewę i  dekoracje wykonano z białej czekolady. Wyglądało bardzo apetycznie. Rosja zapalił zapałkę i podpalił wszystkie świeczki. Ktoś zaczął śpiewać 'Sto lat'. Wtem, z tortu wyskoczyła postać i zaczęła tańczyć. Feliks musiał przyznać, że bardzo zmysłowo.. Dziewczyna miała szczupłe, długie nogi, jędrną pupę,  włosy zakrywające plecy i chude, ale umięśnione ręce. Szkoda tylko, że stała do niego tyłem. Chłopak nie spodziewał się takiej niespodzianki. W gruncie rzeczy była ona nawet miła.
W pokoju panował półmrok. Dziewczyna tańczyła, wciąż odwrócona do niego tyłem. Ktoś [Ivan? Nie, to na pewno był Alfred], szepnął mu, żeby zamknął oczy. Nastrój udzielił się Polsce, więc posłusznie wykonał polecenie. Poczuł zapach znajomych perfum. Ktoś przybliżał się do jego twarzy. Otworzył oczy w tym samym momencie, kiedy dziewczyna z tortu go pocałowała. Błysnął flesz. Wyrwał się natychmiast. Słowacja zapalił światło. Feliks poczerwieniał ze złości.  Przed nim stała ubrana w kusy strój istota. Długie włosy były peruką. Płeć ściemą.
- Co ty do cholery jasnej kurwa robisz?! - Polak wydarł się na osobę stojącą przed nim.
Francis uśmiechał się delikatnie. - Nie podoba Ci się mój prezent? A właściwie Rosji.. To jego pomysł. A że ja mam u niego długi, zgodziłem się, w zamian za darowanie spłaty..
Feliks spojrzał na Ivana. Ten śmiał się do rozpuku. Całe towarzystwo się śmiało. Łukasiewicz stwierdził w tym momencie, że jeżeli nikt go nie powstrzyma, rzuci się na Braginskiego i udusi go własnymi rękoma. I już szykował zemstę. Jednak Toris, chwalić Niebiosa, wyczuwając nastrój Feliksa, położył mu dłonie na ramionach i pokręcił przecząco głową.
- Zapłacicie mi za to. Obaj – powiedział. Ruskom nie należy ufać. Nigdy!


KONIEC


~~~~~~~~~~~~


* Tupolewy miały być rzekomym prezentem. Jednak Rosja, produkując je nie zauważył, że brakuje dość istotnej śrubki [był zbyt pijany]. Przez to samolot rozleciał się, a pasażerowie zginęli. Ja nie twierdzę, że to był zamach, ni nic.  To tak jakby... udławić się klockiem, podarowanym przez kogoś [jego własnej produkcji]. Zawiłe, wiem.
** - Nie ma za co skarbie (fr).
*** - pozwoliłam sobie dać Słowacji imię.


~~~~~~~~~~~~
Co najgorsze, dla Feliksa, Białoruś zdążyła zrobić fotografię.. Jednak zemsta Polski była słodka... Ale o tym kiedy indziej ;]
Historia pewnej imprezy - urodzin Polski! W tle intryga Rosji, mnóstwo alkoholu, a także osób wychodzących z ciast!

Napisane ponad rok temu, doczekało się wreszcie światła dziennego!

Oja, nie wiem co jeszcze mogę napisać. Zapraszam do czytania, śmiania się i komentowania! ;D




Fanfick Hetaliowy. Wszystkie postacie są własnością Hidekaza Himaruyi
© 2012 - 2024 Akatamaryna
Comments5
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
namelessyuki's avatar
Podobało mi się xD Ach, te wspominki o urodzinach, dobrze jest mieć co wspominać. I te prezenty, haha.
Ale wyczułam FrUKa... chyba muszę iść na odwyk bo zaczynam widzieć wszędzie FrUKa~~

Ale, ale w twoim tłumaczeniu z francuskiego jest błąd. "Nie ma za co" jeśli wierzyć mojej skromnej wiedzy to "De rien", a to co ty napisałaś według google translate to "Zgadłeś kochanie" ale to takie moje marudzenie... nie twierdzę, że mam rację xD